pbf,rpg,gra na forym, s-f,fantastyka,star wars,fantasy,cyberpunk,roboty,stwory
Administrator
Miejsce do którego nie można trafić zamierzenie, jest oddzielną krainą, oddzieloną migotliwą bariera, za która swiat jest całkiem inny. Kiedy za daleko oddalisz się pd polany – nigdy już nie wrócisz. Czy warto, jest to sprawą dyskusyjną. Ma się wrażenie zamknięcia w ogromnym pomieszczeniu, sztucznie stylizowanym na polane,z nieprawdziwym nieboskłonem i papierowymi ptakami. Papierowe ptaki raz po raz spadają na piasek koloru siarki, z którego wyrastają martwe ptaki. Ma się wrażenie duszności, toksycznych oparów wyziewających jakby z pocącej się ziemi. Oczy widza na żółto-pomarańczowo. Dzieją się tu dziwne rzeczy. Czasem. A może to po prostu efekt oparów. Tak czy owak – lepiej szybko opuścić to miejsce.
Zanim będzie za późno...
Offline
*nacisk na nieprzytomne, lub wracające do przytomności ciało nastąpił z boku, na plecy. Ktoś złapał go za ramie i potrząsnął. Mogło to oznaczać tylko jedno – to wirowanie to nie była podróż do Nieba dla goblinów, to się działo naprawdę. Ten nieprzyjemny zapach i ból po trzaśnięciu o ziemię też zdarzył się naprawdę.
Pora otworzyć oczy...*
Offline
-Te, Rzyguś, tu mnie się nie podoba.- Rzekł zwany Wykrztusiem, chowając się za szerszym Kuleczką, rozglądając wzrokiem przerażonym.
Najgrubszy w drużynie ziewnął jedynie, poprawiając zaraz łuk na plecach.
-Gdzieśmy, na elfią rzyć trafili?-Podrapał się się przywódca po łysej głowie, machając zaraz ręką.-Za mną, dżentelmeni, poszukamy kryjówki.
Kuleczka wzruszył jedynie ramionami, sięgając do tyłu, łapiąc za kawałek tuniki obszarpanej kompana.
-Kulecza głodny...-Mruknął, idąc zaraz za przywódcą, który węszył niczym pies. Trzeba dodać, że gobliny nie były bardziej rozgarnięte niż ich pozostali rasowcy, bynajmniej, drużyna była jedynie bardziej zżyta ze sobą, niz to zwykle u goblinów bywa.
Offline
Administrator
Oczom goblinów ukazało się coś, czego jeszcze żaden goblin nie widział. I choć może miały one świadomość tego, ze swiat jest wielki i kryje w sobie miejsca o których nie śniło się podróżnikom, to jednak coś kazało sądzić, może to zamglona pamiec a może instynkt, ze zaszła ogromna zmiana. Ze coś się zdarzyło.
Ale nic nie pamietali. Mogli odczuwać ból jak po pobiciu. Może pobili się między sobą,a może to coś innego, bardziej tajemniczego.
Miało się wrażenie, ze drogi oddechowe zwęziły się. Za mało tlenu dochodzi do ciała, efekt duszenia. Gryzący zapach siarki i nioebo – nad głową. Jakby zaraz miało się zawalic, jak sufit w starym domu. Otwarta przestrzeń, ale wrażenie klaustrofobiczne. Zaraz zacznie bolec głowa. Zacznie wirować...
Offline
Zaczęli krzyczeć, jeden przez drugiego. Gdyby mogli, rzuciliby się do gardła każdemu, kto ich umieścił w tej... przestrzeni. Goblini język nie był nigdy bogaty, oczywiście, całe bukiety przekleństw potrafiły w różny sposób zaakcentować potrzeby fizjologiczne, czy nastrój, tym razem jednak trzy pokraczne istotki, zdane na siebie, zaczęły się dusić.
-Umrzemy tu!-Ryknął Wykrztuś, którego tunika zdawała się być najbardziej zachowana, a ręce najmniej pracą zniszczone.
Rzyguś i Kuleczka spojrzeli po sobie, próbowali z trudem i potem na czole dźwignąć kompana, który ułożył się na ziemi.
-Marny nasz los kompani, mówiłeś, że koniec z chędożeniem elfek!- Wył nieustannie.
Offline
Administrator
Przestrzeń nie reagowała na ich pokazową rozpacz, jedynie wrażenie przyduszania, wyciskania małego energicznego życia z ciałek potęgowało się coraz bardziej. Z nieba spadły dwa papierowe ptaki, jeden z nich pognieciony, jakby stary. Ale papierowy. Kto tu robił te papierowe ptaki? Ktoś. Wiec Ktoś tym sterował? Te przestrzenią.
Ale czy gobliny były w stanie zastanowić się nad tym?
To nieważne. Ważnym zapewne – dyktowanym instynktem zachowaniem będzie próba ucieczki z tego miejsca
Offline
-Rzygusiu...Umrzemy...
-Morda, Wykrztuś, idziemy...-załzawionymi oczami próbował dostrzec cokolwiek przywódca, dłońmi wymacał jedynie ramiona swych kamratów, zaraz jednego i drugiego ciągnąc.-Panowie, nie damy się!
Warknął, czuł, że miejsce jest złe, tak jak odczuwa się, gdy wdepnie się w kupę towarzysza pozostawioną pod własnym siennikiem.
Szli więc, niemalże na czworaka przed siebie, zrezygnowani, pół żywi i głodni.
Offline
Administrator
http://www.ultima.pun.pl/viewtopic.php?pid=13#p13 przenosiny do tematu. jak to się stało? Jak zmiana snu, było tak, nagle jest inaczej...
Offline